Mamy dla Was ciekawy cykl materiałów, wspomnień, archiwalnych zdjęć – z historii ruchu teatralnego w naszym powiecie.
Do aktorów, archiwów dotarli Wiesława Gruchała i Karol Kruś.
Chciałoby się powtórzyć za Wyspiańskim „Teatr mój widzę ogromny…”
Zapraszamy więc – kurtyna w górę!
Dziś Gmina Wapno
WAPNO
„Lubił napić się wody ze studni…”-
Wspomnienie o Leonie Żakowskim (1929-1984)- reżyserze teatralnym
z Wapna
Rozmowa ze Zbigniewem Grabowskim
Zbyszek, trudno sobie wyobrazić aby rozmowa o ruchu teatralnym w Wapnie odbyła się bez twojego udziału. Najwięcej wiesz na ten temat. Jesteś autorem książki: „Znani i nieznani
z naszego podwórka”, w której piszesz m.in. o Leonie Żakowskim i jego roli w tworzeniu tego niezwykłego zjawiska w naszym powiecie w drugiej połowie XX wieku. Co było wcześniej?
Musimy cofnąć się do przedwojnia i historii Wapna, w której kluczowym momentem był rozwój górnictwa w tej miejscowości, a więc utworzenie kopalni gipsu działającej w latach 1928 – 1933
i kopalni soli powstałej w 1911 r. Pojawienie się tych znaczących zakładów pracy spowodowało napływ kwalifikowanej kadry pracowniczej i to nie tylko z Polski, ale też z Niemiec.
Ta społeczność, mając swoich liderów, zaczęła organizować życie kulturalne Wapna, którego częścią stał się też teatr. I tak już w 1914 r. powstało Towarzystwo Katolickie Robotników Polskich
w Srebrnej Górze i to w nim właśnie aktywnie działały osoby związane z kopalnią w Wapnie.
Na większą skalę Towarzystwo rozwinęło działalność teatralną dopiero po zakończeniu I wojny światowej i powstania wielkopolskiego. Wówczas kierownikiem teatru został nauczyciel
Leon Jagodziński, z którym współpracował inżynier – górnik z kopalni soli – Janusz Wojciechowski oraz naczelnik straży pożarnej – Mieczysław Merkisz.
Z zaplanowanych w tamtym czasie dziesięciu przedstawień zrealizowano siedem, a premiery odbywały się w Srebrnej Górze, bo tam była sala katechetyczna, w której można było takie spektakle pokazywać. Potem jechano z tymi przedstawieniami do sąsiednich miejscowości.
Wojna przerwała aktywność teatralną lokalnej społeczności w Wapnie.
Jak przebiegała odbudowa tego ruchu po II wojnie światowej?
Mówiąc o tym na pewno warto przypomnieć Bolesława Pilarskiego, zawiadowcę stacji kolejowej
w Wapnie, który reaktywował tutaj teatr i już w 1947 r. wyreżyserował dwa przedstawienia: „Baśkę” i „Michała”. W tych właśnie sztukach debiutował Leon Żakowski mając zaledwie 18 lat. Jemu też kopalnia, w której pracował, powierzyła w 1950 roku stworzenie młodzieżowego zespołu teatralnego, choć pracę z tą grupą przerwało powołanie reżysera do odbycia zasadniczej służby wojskowej, którą skończył w 1952 roku. Ale wspominając Leona Żakowskiego, który przejął rolę animatora kultury teatralnej w Wapnie po Bolesławie Pilarskim w 1953 r., nie można pominąć drugiej ważnej postaci stymulującej rozwój teatru w tej miejscowości. O Adamie Ślizowskim tworzącym tutaj teatr w latach 1959-1963.
Te grupy, co ciekawe, współpracowały ze sobą, dostarczając widzom wielu pozytywnych emocji.
Czytając odautorskie wypowiedzi Leona Żakowskiego na temat reżyserowanych przez niego przedstawień widzimy, że są to refleksje na poziomie prawie uniwersyteckim, świadczące
o znajomości teatru, także metod pracy z zespołem, literatury współczesnej, podstaw reżyserii.
A przecież należał on do pokolenia (rocznik 1929) mocno poszkodowanego przez wojnę.
Skąd taka wiedza u… kierownika działu transportu w kopalni soli w Wapnie, którym był wówczas?
W momencie wybuchu II wojny światowej Leon Żakowski miał 10 lat. Ale brał udział w tajnych kompletach nauczania prowadzonych przez panią Joannę Stachurską. Musiała to być nietuzinkowa osoba, bo koledzy pana Leona, z czasów tego tajnego nauczania, znakomicie odnaleźli się po wojnie. Mieli ambicje. Na przykład: Zdzisław Pezacki , lekarz, stworzył znaczącą klinikę
w Ryczywole.
W tamtych mrocznych, wojennych czasach, w młodych ludziach istniała silna potrzeba zdobywania wiedzy i dążenie, mimo przeszkód, do realizacja swoich pasji. Leon Żakowski tak działał, taki właśnie był.
W repertuarze teatru, który prowadził Leon Żakowski, oprócz okazjonalnych przedstawień propagandowych (np. na 100-lecie urodzin Lenina!) były też sztuki współczesne.
Na przykład: „Tango”, czy „Indyk” – Sławomira Mrożka. Jak odbierała te przedstawienia miejscowa publiczność?
To były trudne spektakle, myślę o Mrożku, ale towarzyszyła im bardzo duża frekwencja ponieważ działalność Żakowskiego i poprzedników spowodowała, że na przedstawienia w Wapnie wypadało się wybrać. Oni stworzyli swoisty ewenement w skali lokalnej: wierną, liczną publiczność teatralną w małej miejscowości.
Zobacz takie rozliczenie przedstawienia „Zakochana majstrowa” z 1972 r.:
Dochód: Sprzedaż biletów wstępu-198 szt. x 10 zł=1.980 zł
Rozchód: 1.Kupno środków charakteryzacyjnych: 155.30 zł, 2.Usługi charakteryzacyjne: 150.00 zł,
3. Posiłek dla obsady-112.00 zł, 4.Napoje w czasie prób i premiery-kawa, syfony…167.60 zł.
Razem: 584.90 zł.
Pozostaje:1.395.10 zł
Podpisał: Leon Żakowski
Czy można by spróbować odtworzyć współcześnie takie przedstawienie, jak myślisz?
Można, ale czy dziś taki, na dodatek biletowany, spektakl zgromadziłby tak liczną publiczność, wątpię. Poza tym mógłby być problem z syfonami, nie widzę ich już w sprzedaży… (śmiech)
Na dworcu kolejowym w Wągrowcu, 10.03.2023 r., w zastępczej siedzibie remontowanego aktualne Muzeum Regionalnego, rozmawiamy z synem Leona Żakowskiego Piotrem i jego żoną Elżbietą.
Z dziennika zajęć prowadzonego przez ojca w 1970 r. dowiadujemy się , że występował pan
w przedstawieniu „Nowe szaty króla”, reżyserowanym przez tatę. Jakie wspomnienia zachował pan z tamtego czasu?
Piotr Żakowski
To w zasadzie był zespół, nowy pomysł ojca, składający się w większości z uczniów klasy ósmej, moich koleżanek i kolegów, powołany do życia obok grupy teatralnej, która już wcześniej zrealizowała inne przedstawienia. Próby odbywały się trzy razy w tygodniu. Ojciec, w ogóle,
w działalność teatralną był ogromnie zaangażowany, tak że po pracy, o godzinie 16, 17, znikał
z domu żeby się jej bez reszty poświęcać. To była jego wielka pasja, choć niekoniecznie moja
i brata Andrzeja. Mnie pasjonowała piłka nożna, a Andrzej interesował się motoryzacją. No ale tacie, żeby się nie denerwował, nie mogłem odmówić, więc zagrałem tego strażnika
w „Nowych szatach króla”. Na zdjęciu widać, że nie była to rola mego życia…(śmiech)
Jak „od kuchni” wyglądały przygotowania do tych przedstawień?
Ojciec kierował się swoją intuicją i możliwościami aktorskimi chętnych do udziału w tych spektaklach. Przecież w tym ,,dorosłym” zespole byli górnicy, ślusarze, szwaczka, elektryk, tokarz, fryzjer, pracownicy biurowi… Miał wizję przedstawienia i starał się jakoś wykorzystać umiejętności wszystkich osób, które w danym momencie miał do dyspozycji, które z nim ten teatr chciały tworzyć. Dodatkowo angażował w te działania, wydzielony z kopalnianej orkiestry dętej, wcześniej prowadzonej przez Zbigniewa Dudka, zespół muzyczny, którym dyrygował Tadeusz Gościniak.
To on był właśnie autorem licznych opracowań muzycznych reżyserowanych przez ojca spektakli. Druga strona, to realizacja przedstawień od strony technicznej. I tu istotnym oparciem dla teatru okazała się kopalnia soli w Wapnie. Tam była stolarnia, więc większe elementy scenografii w niej właśnie powstawały. Resztę wykonywał zespół. Poza tym ogromnym wsparciem dla ojca była moja mama Elfryda, która wieczorami projektowała i szyła stroje (grała też na akordeonie), a czego nie udało się jej uszyć było pożyczane z teatru w Gnieźnie lub innych instytucji.
I tu ciekawostka. Jest w dokumentach po ojcu pismo dyrektora PDK w Wągrowcu z 1971 r.:
,,Powiatowy Dom Kultury w Wągrowcu prosi uprzejmie o zwrot 1 munduru generalskiego wypożyczonego z tutejszego PDK. Sprawę prosimy potraktować jako bardzo pilną, z uwagi na okres inwentaryzacji w PDK- Dyrektor PDK-Bogdan Rozpędowski”.
Nie pamiętam jakiego przedstawienia dotyczy ta prośba o zwrot munduru, ale współpraca, jak widać, była…
Miała pani kontakty z teściem. Jakim, z pani perspektywy, człowiekiem był Leon Żakowski?
Elżbieta Żakowska
Zapamiętałam Go jako człowieka bardzo skrupulatnego, który wszystko szczegółowo planował
i trzymał się terminów, może dlatego, że był wówczas kierownikiem transportu w kopalni. Cechowała go też ogromna wrażliwość i skromność. Przełomem w jego życiu, też życiu całej rodziny, była na pewno katastrofa kopalni w Wapnie w 1977r., która dotknęła też dom Żakowskich. Musieli się z niego wyprowadzić. To był też kres działalności teatralnej w tej miejscowości.
Rodzina najpierw wyprowadziła się do Damasławka, a potem do bloków na ul. Lipowej
w Wągrowcu. I choć teść cały czas pracował w kopalni, dojeżdżając do Wapna, sytuacja ta powodowała u niego ogromny stres, który skończył się zawałem serca i przejściem na rentę.
Będąc na rencie w dalszym ciągu z żoną Elfrydą przyjeżdżali do Wapna, gdzie mieszkaliśmy
z mężem. W Wapnie mieli też swój ogródek. Teść razem z żoną lubili przyjeżdżać też do Srebrnej Góry, gdzie często bywaliśmy u moich rodziców. Przyjechał jeszcze do nas, do Srebrnej Góry,
w czasie żniw, w sierpniu 1984r. Pamiętam, że lubił napić się wody ze studni. Zmarł, 20.08.1984 r.
Grób Elfrydy i Leona Żakowskich znajduje się na Cmentarzu Komunalnym w Wągrowcu.
Często z mężem odwiedzamy to miejsce.
Wiesława Gruchała i Karol Kruś
Ps.
Szanowni Czytelnicy, wszystkim osobom zainteresowanym historią teatru w Wapnie polecamy książkę Zbigniewa Grabowskiego: „Teatr w Wapnie”, która ukaże się w tym roku.
Prosilibyśmy Was również o pomoc w zbieraniu materiałów (zdjęcia, dokumenty, artykuły prasowe, afisze, wspomnienia) dotyczące działalności teatralnej w powiecie wągrowieckim w XX wieku również w gminach Gołańcz, Skoki, Damasławek, Wągrowiec. Chcielibyśmy zarchiwizować
i dokładniej opisać to interesujące zjawisko.
Kontakt:
Wiesława Gruchała-etnograf w Muzeum Regionalne w Wągrowcu
e-mail:wiesiagruchala@gmail.com.
tel. 503191016