Przedwiośnie bieżącego roku przyniosło gwałtowne zmiany pogody. Lutowe opady deszczu, przerywane śnieżnymi zadymkami, gwałtowne wiatry i niska temperatura wpłynęły na podniesienie się stanu wody w rzekach naszego regionu.
Z wielką radością wróciliśmy na tak bliskie naszemu sercu: Rokitkę, Kcyninkę, Orlą czy niedaleką Łobżonkę. Skutki zeszłorocznej suszy hydrologicznej na naszym obszarze długo jeszcze będą widoczne w krajobrazie doliny Noteci.
Tak zapowiadane przez IMiGW obfite jesienne opady śniegu czy deszczu (liczne alerty i alarmy pogodowe) omijały region kujawsko-pomorski i Północnej Wielkopolski. Ograniczało to możliwość aktywnego uprawiania kajakarstwa na rzekach naszego terenu. Jak niski był wówczas stan wody na Noteci, mogą potwierdzić wszyscy ci, którzy wybrali się na jesienny spacer do niedalekiego Chobielina.
W mijającym okresie przełomu lutego i marca bieżącego roku kajakarze Koła Turystów Górskich im. Klimka Bachledy w Kcyni wspólnie z wychowankami Zakładu Poprawczego w Kcyni oraz przyjaciółmi z Sępólna Krajeńskiego, Nakła nad Notecią, Wągrowca, Niemczyna i Pakości spłynęli przepięknymi rzekami powiatu nakielskiego, złotowskiego i pilskiego: Kcyninką, Rokitką, Orlą, Łobżonką, Stołunią, Dobrzycą, Płytnicą i Głomią.
Niektóre z nich przepływaliśmy kilkakrotnie, chcąc nasycić się przecudnymi widokami dzikiej przyrody. Szczególne wrażenie robiły doskonale nam znane głębokie wąwozy i jary Rokitki, Orli i Łobżonki. Zostały one porośnięte gęstym łęgowym lasem pełnym buków, dębów, klonów i olch. Na niżej położonych mokradłach i trzęsawiskach przepływają te rzeki, zmieniając charakter lasu na bagienny ols z królującą tutaj, wśród kęp pożółkłej trawy i trzcinowisk, wierzbą iwą, olszą czarną, leszczyną lub brzozą.
W zimowym słońcu oszronione wiechliny traw, na których podmuch wiatru zatrzymał miliony kropelek wody, lśniły połyskiem diamentów. Pełno tutaj starych, spróchniałych i rozsypujących się pni, często porośniętych paprociami, mchami i porostami. Zwalone nad nurtem rzeki, w fantazyjnie ułożone barykady mają w sobie tyle życia, ile w cienkiej warstwie pod korą.
Z pękniętego środka, gdy przepływamy pod nimi kajakami, wysypuje się często próchno. Na poszarpanych szczytach drzew sterczą wielkie pióropusze drzazg po wyłamanych konarach i rozerwanych na strzępy pniach, jakby były one świadkiem gwałtownego kataklizmu rozpaczliwie walczącym o jeszcze jeden dzień życia. Liczne powykrzywiane olchy pochyliły się aż do ziemi. Konary wierzb wydają się dotknięte reumatyzmem.
Czasem spotyka się całe gęstwiny konarów i gałęzi poplątanych, czarnych i omszałych, czyniących wrażenie gęstej nieprzebytej sieci. Wiele z nich leży w nurcie rzecznym połamanych i na wpół spróchniałych, ledwie paroma włóknami połączonych z korzeniami, zawzięcie utrzymujących się wysokich skarp rzecznych, lecz nadal żywiących swe młode pędy, czasami pokaźnych rozmiarów. Niepowstrzymanie prą w górę do słońca, nic nie wiedząc o wątłych podstawach swojego bytu. Wielokrotnie mijane nadbrzeżne drzewa, podmywane wartkim nurtem wody w swoistym paroksyzmie walki o życie, czepiały się swymi korzeniami głazów i wysokich ilastych brzegów, licząc na przedłużenie swej egzystencji. Pływanie między nimi kajakami jest podobne do wnikania w najskrytsze sekrety i tajemnice przyrody.
Będąc świadkami przemijania i narodzin, milkniemy pełni zachwytu i podziwu. Czasami, płynąc tymi rzekami, mamy wrażenie ich wiecznego trwania, pełnego życia i przemijania. Czujemy, jakbyśmy płynąc nimi, podpatrywali je w ich tajemnym, niepojętym dla nas życiu. W takich chwilach wydaje nam się, że nie są one zwykłymi tworami natury, istniejącymi od tysięcy lat… Nie są ani dla zwierząt, ani dla naszych wrażeń… Nie!
One istnieją same dla siebie – jakby było w nich coś żywego, co je upodmiotawia, co emanuje wyjątkowym spokojem, wynoszącym nas ponad kłopoty dnia codziennego.
Czujemy się mali, nieważni, ze swymi ludzkimi bolączkami, często niewartymi zmartwieniami. Czujemy się drobinką, żyjącą tutaj tylko chwilkę.
Płynąc kajakami, pozwalamy, aby cały ten strumień myśli, odbywający się bez zbędnych słów, przepływał przez nas, zostawiając po sobie pożądane ślady: spokój, pogodę ducha, radość zwykłego dnia. Jesteśmy tylko chwilą, ale dana nam jest możliwość przeżywania.
tekst i fot. Jacek Maćkowski – KTG im. K. Bachledy w Kcyni